Rozmawiając z wieloma kobietami, które zmagają się z problemem nadwagi i oponką na brzuchu coraz częściej słyszę, że nie jedzą węglowodanów!
Zawsze pytam wówczas – SKĄD TAKA DECYZJA?
Otóż wychodzi na to, że jest ona spowodowana przekonaniami na temat produktów takich jak ziemniaki, chleb czy nawet owoc, że powodują „puchnięcie” lub też „zatrzymują spalanie tłuszczu” 😱
Dlaczego odradzam tego typu eliminacje?
👉🏼 po pierwsze: JAKIEKOLWIEK ELIMINACJE, które stosujemy w naszych „dietach”. Zawsze odbijają się nam tzw. czkawką 🤷♀️ Jeśli tego typu zabieg powoduje, że powstrzymujemy się od jedzenia danego produktu jednocześnie marząc o nim codziennie, a bułki śnią nam się już każdej nocy 😅 to już wiemy, że po zakończeniu DIETY rzucimy się na te produkty i zakończy się to frustrującym EFEKTEM JOJO 😭
👉🏼 po drugie: Żaden makroskładnik nie jest „gorszy” czy „lepszy” w kontekście utraty zbędnych kilogramów. Nieubłagany jest DEFICYT KALORYCZNY, a więc teoretycznie bylibyśmy w stanie schudnąć na samym McDonaldzie (czego NIE REKOMENDUJĘ), o ile tylko udałoby się nam jeść mniej kalorii niż spalamy każdego dnia 😬
👉🏼 po trzecie: Akurat węglowodany pozwalają nam na sporą elastyczność w kuchni, szczególnie gdy mamy całą rodzinę do wykarmienia 👨👩👦👦 Dzięki odpowiednio zbilansowanej diecie, w której znajdują się produkty, które jedzą i lubią nasi bliscy – nie staniemy się „dziwadełkami”, które w koncie jedzą chipsy z sałaty podczas gdy dzieci zajadają się spaghetti a mąż wciąga obiad z ziemniakami. Plus zaoszczędzimy czas w kuchni jednocześnie nie zaniedbując naszych potrzeb i dążenia do celu, jakim jest poprawa sylwetki i zdrowia w procesie utraty nadmiernej masy ciała.
Pamiętaj, że to nie my powinniśmy się bać jedzenia, tylko jedzenie powinno się bać nas!